Najnowsze wpisy


sty 03 2009 dlapicu69
Komentarze: 0

Jak rzekł to Ralph Waldo Emerson "Każdy bohater staje się w końcu nudziarzem", jednak ta zasada nie tyczy się wszystkich boahterów anime zwłaszcza jednego - Dantego... Zacznijmy może od początku, Dante jest posępnym właścicielem lokalu o nazwie "Devil may cry" - skąd taka nazwa, ano stąd że nasz nieprzeciętnej urody osobnik zajmuje się polowaniem na demony, którym udało się przeniknąć na Ziemię. Niezwykłe zdolności oddziedziczył po ojcu- demonie imieniem Sparda, niezrównanym szermierzu, który pewnego dnia oświadczył swoim uipornym braciom że ma dosyć siania zła i spustoszenia i przeszedł na stronę ludzi. Życie Dante nie upływa jednak jak miła poprzecinana krwawymi sieczkami bajka, jego lokal tonie w długach, interes podupada i jedynym wyjściem z takiej sytuacji okazuje się pewna ... mała dziewczynka. Srebrnowłosy pogromca demonów podejmuje się ochrony tej oto kruchej istotki, a jak już nam wiadomo, pojawienie się niewinnej dziewczynki, która trzeba bronić nigdy nie wróży nic dobrego...

        Fabuła 12 odcinkowego anime skupia się na właściwie na jednym i dosyć oczywistym aspekcie, a mianowicie - nawalance. Niektóre sceny są aż nazbyt stereotypowe i nawet sami twórcy dosyć sarkastycznie podchodza do swojego dzieła, co przejawia się m.in. tym, że Dante w swoich wypowiedziach często podkreśla przewidywalność danego zachowania (widocznie nigdy nie powinno się powierzać pisania scenariusza komuś kto się zwie Inoue- taka mała aluzja do Bleacha ^^ joke, joke). Każdy z epizodów stanowi niejako osobną część, ale i tak wszystkie ostatecznie zmierzają do finału serii. Akcja jest wartka, w filmie nie ma dłużyzn, przez co można oglądać serię bez ziewania i odchodzenia od biurka - tudzież telewizora.

         Bohaterowie - od razu moje skojarzenia padły na Hellsinga, może dlatego że potrafią oni każdą sytuację wymagającą powagi przekształcić w parodię ^^. No bo chociażby nasz tajemniczy szermierz- spędza mroczne popołudnia na żarłocznym pochłanianiu... pizzy (hm... jakby nie patrzeć niektóre dania serwowane przez dajmy na to McDonald's mogą być naprawe zabójcze XD ale to chyba nie o to tu chodziło). Z pozoru zimny i obsceniczny ma słabość do pewnego deseru truskawkowego ^^. Graczy "Devil may cry" może zawieść pominięcie niektórych postaci drugoplanowych( albo co gorsza pominięcie sceny walki Dantego z Vergil). Ogólnie Postarch Demonów trochę odbiega od swojego pierwowzoru z gier- zwłaszcza pod wzgledem charakteru i potencjalnych zdolności bojowych ( no bo kto by widział żeby Dante nie mógł trafić salwą z pistoletów do jednego stwora i ani razu nie zamienia się w demona- może nie mówimy o tym samym Dante). Ci co nie grali w DMC raczej nie powinni marudzić - dla nich seria stoi na dobrym poziomie i na pewno warto po nią sięgnąć^^

         Jak to często w anime bywa, ewentualne braki w historii rekompensowane są grafiką, a ta w anime jest naprawe dobra, Tła i projekty postaci są niezwykle dopracowane, można by ponarzekać na postacie demonów, które są do siebie zbyt podobne- prawdopodobnie wynika to z faktu ze najzwyczajniej w świecie olano złą stronę mocy, traktując ją jako masę z góry skazaną na zagładę, na którą nie wrato zwracać specjalnej uwagi. Sceneria jak przystało na film o samotnym ponuraku jest mroczna i posępna. Sceny walk również nie należą do banalnych. W wielu momentach pojawia się jak ja to mówię matriksowskie spowolnienie ^^.Muzyka również jest dobrze skomponowana, przeważają kawałki z pogranicza różnych odmian rocku mozna też usłyszeć całkiem przyjemny solowy śpiew.

          Mimo że "Devil may cry" jako anime jest całkiem dobre i warto poświęcić mu chwilkę, to zagorzałych graczy może na trwałe odrzucić od japońskiej animacji, pozostawiając niesmak i utwierdzając w przekonaniu, że film animowany stworzony na podstawie gry zawsze okauje się wielkim niewypałem. Patrząc jednak na śliczną buźkę Dantego można chyba wybaczyć autorom anime liczne uchybienia ^^      

sriszka : :
gru 07 2008 zinnejmanki
Komentarze: 0

Rozwijane umiejętności:

planowanie własnej kariery, życie w firmie, kreatywność.

Co znajdziesz w książce:

73 maksymy, anegdoty, uwagi i paradoksy myślenia o sukcesie, karierze i powodzeniu w życiu i w zawodzie.

Naj-fragmenty:

Surowy materiał, Chciałbym. Chcę, Oto Sumienny Eddie. A teraz przyjrzyjmy się Brawurowej Eryce, Głową w mur, Nadstaw policzek, Uważaj się za artystę, Pół Nelson. Pełny Nelson, Właściwy punkt widzenia nie istnieje, Kradnij, For$a. Z niej $ą pomy$ły, Złóż wymówienie. Pokażesz, że trzeba cię traktować poważnie, Nie idź na studia, Kręć się w pobliżu, Zadziw mnie!

Ta książka należy do specjalnego rodzaju poradników - inspirujących, skłaniających do samodzielnej refleksji. To książka, którą można przeglądać 23 razy i za każdym znajdziesz w niej nowy fragment, który akurat dziś okaże się szczególnie aktualny.

Zasadniczym tematem jest kariera zawodowa, zaś prawdziwym - sposób myślenia i postrzegania. Dzięki pierwszemu twój zakup będzie usprawiedliwiony jeśli jesteś menedżerem lub prezesem. Inaczej łatwo przyszłoby ci zignorowanie tej książki, wrzucając ją do jednego worka z oszołomstwami w stylu "wstań rano, uściskaj mleczarza, po drodze do pracy wejdź w psią kupę, a w pracy spotka cię wyróżnienie szefa". Zaś dzięki drugiemu twój zakup rzeczywiście ci się przyda.

Każda wskazówka/anegdotka zajmuje maksymalnie dwie strony, przy czym tekstowi zawsze towarzyszy grafika. I jest to prawdziwa grafika, nie jakieś amatorskie rysuneczki obliczone na zapchanie strony. Autor książki był dyrektorem kreatywnym agencji reklamowej światowej renomy Saatchi&Saatchi. Dobrał do książki grafiki tak, aby one same były przesłaniem - aby podkreślały tekst, wzmacniały go, ukazywały głębszy sens. Efekt jest dokładnie taki jak z najlepszymi billboardami. Niby reklama produktu, a skłania do zastanowienia i uruchamia ukryte w nas zadziwiające wymiary wrażliwości.

Te same grafiki, które czynią tę książkę tak wyjątkową, sprawią, że nie wszyscy zrozumieją tę książkę. I tak właśnie ma być. Nie wszyscy są bowiem przeznaczeni do podjęcia gry. Nie wszyscy są gotowi do brawurowego podjęcia nierozsądnej decyzji. Znacznie łatwiej jest siedzieć cicho, robić swoje i kasować co miesiąc wypłatę.

Życie może być bardziej ekscytujące niż to. Jest różnica między "chciałbym" a "chcę". Przejmij kontrolę i uważaj się za artystę. Rozwiń żagle. Przestań się bać - chyba nikt cię przez to nie zastrzeli. Baw się życiem.

Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie.

sriszka : :
paź 30 2008 Card Captor Sakura
Komentarze: 1

Serial rozpoczyna się jak każde typowe anime z gatunku magical girls. Sakura Kinomoto, 10-letnia dziewczynka, otwiera tajemniczą książkę i tym samym powoduje, że Clow Cards (Kartom Clowa), które się w niej znajdowały, uciekły i rozproszyły się po całej okolicy. Sakura posiada jednak specjalne moce, których częścią jest również łamanie magicznych pieczęci i jej obowiązkiem staje się ponowne odzyskanie straconych kart. Zadanie obejmuje odnalezienie każdej karty, stoczenie z nią magicznej walki i ponowne zapieczętowanie jej. Asystuje jej w tym Cerberus (Kerberos, znany również jako Kero-chan), Beast of the Seal wyznaczony do pilnowania kart, ale który sobie smacznie spał, gdy Sakura otworzyła Książkę Clow. Kero-chan, który przez większość serii wygląda jak pluszowa maskotka (jego "pożyczona" forma), wspomaga Sakurę podczas gdy ona rozwija swoje moce jako Cardcaptor.

Clow Card Arc
Pierwszy i drugi sezon anime oraz pierwsze sześć tomów mangi skupia się na zadaniu SakuryTomoyo DaidoujiSyaoranem Li, potomkiem twórcy Clow Cards, Clow Reeda, w ich pochwyceniu. Pierwsza połowa serii kończy się the Final Judgment, podczas którego ci, którzy próbowali pochwycić Clow Cards są testowani przez tajemniczego Yue by zdobyć prawo do otrzymania tytułu Master of the Clow. polegającym na pochwyceniu zbiegłych Clow Cards. Cerberus w tym celu pełni rolę jej przewodnika i mentora, podczas gdy jej koleżanka z klasy i najlepsza kumpela (która jest zarówno jej kuzynką) asystuje w tworzeniu kostiumów dla Sakury i filmowaniu jej przygód. Sakura również współzawodniczy ze

Cardcaptor Sakura: The Movie
Pomiędzy odcinkami 35 i 36 pierwszego i drugiego sezonu w Japonii, pierwszy film kinowy zabiera Sakurę i spółkę do Hongkongu podczas ich ferii zimowych. Sakura wciąż jest w trakcie wykonywania zadania pochwycenia Clow Cards. Sakura musi stawić czoło nowym wyzwaniom, niektóre z nich mają miejsce w złowieszczych snach. Sakura musi pokonać mściwą czarownicę pokonaną w przeszłości przez Clow Reeda bądź stracić swoją rodzinę i przyjaciół.

Sakura Card Arc
Trzeci sezon anime i sześć ostatnich tomów mangi prowadza paru nowych bohaterów, wliczając w to tajemniczego Eriola Hiiragizawa. Odkąd Sakura stała się nowym Master of the Clow Cards musi zmienić je pod wpływem swojej magii w Sakura Cards. W tym samym czasie, nowe dziwne zakłócenia mają miejsce w Tomoeda, które zwiększają presję na wykonaniu zadania przez Sakurę. Tymczasem Syaoran zakochuje się w Sakurze i próbuje znaleźć drogę jak okazać jej swoje uczucia.   

Cardcaptor Sakura The Movie 2: The Sealed Card
Akcja dzieje się po zakończeniu trzeciego sezonu anime w Japonii, drugi film przybliża nam relacje pomiędzy Sakurą i Syaoranem, które zostały niewytłumaczone w ostatnim odcinku serii TV. Tak jak pierwszy film, drugi film nie wzoruje się na żadnym wydarzeniu przedstawionym w mandze, jednakże dokańcza anime w odrobinę innym stylu. Syaoran już wyznał Sakurze swoje uczucia, ale ona jeszcze nie dała mu odpowiedzi. Sprawy zdają się przybierać korzystny obrót, gdy Syaoran w czasie lata przybywa do Tomoeda i bierze udział w szkolnej zabawie wraz z Sakurą podczas festiwalu Nadeshiko. Jednakże, Sakura ma wiele innych pilnych zajęć oprócz znalezienia chwilki czasu, by wyznać uczucia Syaoranowi. Dziwne moce zaczynają wykradać Sakura Cards i wymazywać częściowo szkołę Tomoeda. W niedługim czasie, Sakura musi stawić czoło kacie Clowa zwanej The Nothing (Nic), przeciwieństwie 5a

sriszka : :
paź 27 2008 robo
Komentarze: 1

Początkiem wszystkiego była śmierć. Śmierć, która przypłynęła Sekwaną w dębowej trumnie, z krwawym napisem "Psalmy" na wieku. Zamknięte w tej trumnie ciało młodej kobiety - Lii de Beaumont, było pierwszym zwiastunem nadciągającej nad Francję burzy. W desperackim poszukiwaniu zabójców swej siostry, młody d`Eon de Beaumont trafia na ślad wielkiego, międzynarodowego spisku. Od tej chwili, wspierany przez przyjaciół i siły nadprzyrodzone, musi stawić czoła mocom ciemności, knującym spisek, godzący w serce jego ukochanej ojczyzny. Oto opowieść o lojalności, sięgającej dalej niż śmierć. • Przed nami wielki finał międzynarodowej intrygi. Nadszedł czas, by odkryć wszystkie karty i wyjawić wszystkie tajemnice. Kto okaże się przyjacielem, a kto wrogiem? Wbrew pozorom, odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. Przed nami ostatnia odsłona tej intrygującej opowieści! • "Le Chevalier D`Eon" ("Kawaler miecza"), to unikalna mieszanka kina historycznego, przygodowego, fantasy i horroru. Wykonana w przepięknej grafice, oddającej ducha epoki i uzupełniona o porywające animowane tła 3D, jest serią, która wciągnie bez reszty każdego żądnego wrażeń miłośnika kina przygodowego!

Jedenaście lat temu naszą planetę zaatakowały Anioły Ciemności – tajemnicze istoty zstępujące z nieba i pochłaniające ludzi, by żywić się ich energią. Jedyną linią obrony przed bezwzględnym wrogiem są Wybrańcy Mocy, grupa młodych, wyjątkowych ludzi, dysponujących nadzwyczajnymi zdolnościami. Tylko oni są w stanie stawić czoła najeźdźcom, zasiadając za sterami potężnego Aquariona, humanoidalnego robota, pozostawionego przez legendarnych mieszkańców Atlantydy. • "Aquarion" to pełna akcji seria należąca do gatunku zwanego "wielkie roboty", jednego z najbardziej uwielbianych przez fanów na całym świece rodzajów anime. Za stworzenie tej serii odpowiedzialny jest jeden z najwybitniejszych twórców tego gatunku - Shoji Kawamori, spod którego ręki wyszły takie przełomowe hity anime z wielkimi robotami w rolach głównych jak: "Macross Plus" czy "Vision of Escaflowne". Niewątpliwym atutem tej serii jest także przepiękna muzyka Yoko Kanno (m.in.: "Macross Plus", "Cowboy Bebop", "GITS SAC"), której niezwykły talent oraz niepowtarzalne aranżacje i wyjątkowy styl zapewniły ogromną popularność wśród milionów fanów na całym świecie. Drogi widzu, jeśli nigdy jeszcze nie miałeś okazji zasmakować w anime z gatunku "wielkich robotów", ta seria dostarczy Ci niepowtarzalnych wrażeń!

sriszka : :
paź 08 2008 Kyouko Mogami
Komentarze: 2

Kyouko Mogami zawsze lubiła bajki o księżniczkach, szczególnie o tych, które na początku nosiły złachmanione, brudne ubrania i nie miały szczęścia, ale pod koniec historii stawały się najpiękniejsze ze wszystkich i kochane przez przystojnego księcia. I nic dziwnego, skoro jest to jakby odzwierciedlenie jej życia, przynajmniej jeśli chodzi o tę początkową fazę historii. Z dala od Krainy Marzeń, w realnym świecie, Kyouko zaharowuje się prawie do nieprzytomności, wykonując kolejne prace dorywcze i nie mając czasu nie tylko na typowe czynności mające zmienić ją w księżniczkę (jak makijaż, modne ubrania czy fryzura), ale nawet na zwyczajne chodzenie do szkoły. Wszystko po to, by móc zapłacić czynsz za wynajem bardzo drogiego mieszkania. Po co zwyczajnej, nierzucającej się w oczy dziewczynie tak drogi apartament, zapytacie? Otóż Kyouko może i nie wygląda jak księżniczka, ale mimo to ma swojego księcia, z którym mieszka. Książę ów nazywa się Shou Fuwa i jest gwiazdą przemysłu muzycznego, uwielbianym przez rzesze piszczących fanek piosenkarzem j-rockowym. I chociaż Shou zjawia się w mieszkaniu bardzo rzadko, głównie po to, by pomarudzić i powrzeszczeć, Kyouko i tak cały czas jest w siódmym niebie, bo uciekając do Tokio, by zdobyć sławę i zasmakować ekscytującego życia, to właśnie ją uwielbiany „Shou-chan” wziął ze sobą. Któregoś dnia przydarza się jednak coś bardzo niemiłego, ale kluczowego dla fabuły – Kyouko przez przypadek podsłuchuje rozmowę Shou z jego menedżerką i dowiaduje się, że „Shou-chan” wziął ją ze sobą tylko dla własnej wygody, żeby ktoś się nim opiekował, a jako że Kyouko od dzieciństwa zawsze chętnie mu pomagała, było to najprostsze wyjście. Inaczej taki pomysł w ogóle nie wpadłby mu do głowy, jako że nie gustuje on w zwyczajnych, nudnych, nieatrakcyjnych dziewczynach. Klik, brzdęk! Klik, brzdęk! Klik, brzdęk! Po kolei, jedna za drugą, kłódki zamykające skrzynkę otwierają się. Wieko unosi się, a zmrużone, złośliwie patrzące oczy wyglądają na zewnątrz. Gratulacje, panie Fuwa, właśnie uwolnił pan wewnętrzne demony Kyouko. Pośród szaleńczego, złowieszczego śmiechu dziewczyna przysięga, że zemści się na Shou, choćby niewiadomo jak wiele wysiłku miałoby to od niej wymagać.

Skip Beat! jest jedną z najlepszych mang shoujo, jakie miałam okazję przeczytać. Początek nie brzmi może zbyt oryginalnie, mamy bowiem egoistycznego przedstawiciela płci męskiej, wielbiącą go niewinną i dobrą dziewczynę oraz motyw zemsty, czyli nic nadzwyczajnego. Ale wraz z końcem rozdziału pierwszego nadchodzi również koniec owej niewinnej i naiwnej Kyouko. W rozdziale drugim mamy już świeżo obudzonego demona (dalej nieco naiwnego i obdarzonego wielkim, niemalże dziecięcym entuzjazmem, ale jednak). Całe pokłady determinacji, jakie Kyouko wykorzystywała, by przychylić nieba swemu ukochanemu, są teraz ukierunkowane na inny cel – zniszczenie Shou. Ale żeby to zrobić, trzeba najpierw dostać się do świata show-biznesu. I właśnie na tym polega, między innymi, fenomen tej mangi. Albowiem z dwóch dominujących wątków na pierwszy plan wysuwa się ten dotyczący drogi do sławy, a nie jest to droga łatwa – wystarczy może, że wspomnę, iż początkowy jej etap trzeba przejść w koszmarnie różowym uniformie sekcji Love Me. Drugi wątek, ten romantyczny (w końcu to shoujo), jest nieco mniej wyeksponowany, co nie oznacza jednak, że tym samym traci na wartości, przeciwnie, jest poprowadzony w całkiem interesujący sposób. Poza tym nigdy nie wiadomo, co spotka Kyouko za kolejnym zakrętem na drodze na szczyt, a jeszcze trudniejsze do przewidzenia jest to, co zrobi główna bohaterka (bardzo dobrym przykładem jest tutaj fragment z pokazem talentów na pierwszym castingu, muszę przyznać, że wyraz twarzy miałam identyczny jak członkowie komisji). Dlatego fabułę uważam za niezmiernie ciekawą – nie dość, że dobrze prowadzona, to jeszcze nie pozbawiona sporej dawki humoru. Po przeczytaniu osiemnastu tomów nie jest się ani trochę znudzonym, przeciwnie – chce się więcej i więcej.

Kolejną mocną stroną Skip Beat! są postaci, tworzące różnorodną i naprawdę sympatyczną grupę. Przede wszystkim Kyouko, która jest jedną z najlepszych bohaterek, z jakimi miałam okazję się spotkać w mangach. Jej determinacja, pracowitość, trochę dziecięca naiwność (wynikająca z faktu, że w przeszłości z winy Shou w ogóle nie miała przyjaciół), impulsywność oraz pewna doza mroczności tworzą niecodzienną, ale niezmiernie urzekającą i udaną kombinację. Do tego dochodzi ekscentryczny dyrektor wytwórni L.M.E., chłodna i opanowana Kanae Kotonami, zdolny, przystojny i zajmujący pierwsze miejsce w rankingach (nie ma znaczenia jakich: wszystkich) Ren Tsuruga oraz wiele, wiele innych. Moimi osobistymi faworytami są wewnętrzne demony Kyouko – złośliwe, zabójczo niebezpieczne, a jednocześnie po prostu urocze. Ale jestem pewna, że każdy znajdzie w tej mandze kogoś, kto utrafi akurat w jego ulubiony typ postaci.

Jeśli chodzi o stronę techniczną, to początkowo moje wrażenia nie były najlepsze, a szczerze mówiąc – po prostu się przeraziłam. Kreska za bardzo przypominała mi sposób rysowania Mayu Shinjo, którego nie cierpię i który skutecznie odstrasza mnie od ewentualnych prób przeczytania mangi. Postaci kobiece mają charakterystycznie narysowane oczy, a twarze mężczyzn są trójkątne i jakoś tak męskie aż za bardzo. Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się jednak, a nieco później, po dokładniejszym przyjrzeniu się, stwierdziłam, że kreska Yoshiki Nakamury jest jednak lepsza i milsza dla oka, ma pewien urok (chociaż z pewnością nie zaliczyłabym jej do kategorii „słodka”), a moje pierwsze wrażenie było dość mylne. Patrząc na poprzednie prace mangaczki (jak np. Tokyo Crazy Paradise) trzeba też przyznać, że jej warsztat uległ znacznej poprawie i teraz naprawdę przyjemnie patrzy się na rysunki, które wykonane są starannie, choć czasami trochę surowo. Największy zachwyt wzbudziły we mnie jednak postaci w formie super-deformed, które są po prostu przeurocze. Zwłaszcza wściekła Kyouko w tej wersji wygląda niesamowicie i niezmiennie wywoływała u mnie wybuchy śmiechu.

Cóż, jeśli chodzi o Skip Beat!, to jestem w stanie piać peany i wyśpiewywać hymny na cześć tej mangi. Nie no, oczywiście teraz przesadzam i żartuję, ale prawda jest taka, że jeśli chodzi o gatunek shoujo, to akurat ten tytuł jest naprawdę dobrym przykładem tego, jak powinna wyglądać ciekawa manga dla dziewcząt, zwłaszcza dla tych trochę bardziej wymagających. Tak więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcić do lektury, bo naprawdę warto.

sriszka : :